niedziela, 10 sierpnia 2025

Zamek na Piasku w Chłopach. 120 lat historii tuż przy plaży

Turystyka, pierwotnie głównie dla poratowania zdrowia, w nadbałtyckich wioskach rybackich zaczęła rozwijać się w pierwszej połowie XIX w. Kuracjusze pojawili się w Bauerhufen, dzisiejszych Chłopach, około 1840 r. Z każdym rokiem gości przybywało i już 1 kwietnia 1900 r. osada stała się członkiem Stowarzyszenia Niemieckich Kąpielisk Nadbałtyckich.

Początkowo letników kwaterowano u rybaków. Z czasem obok charakterystycznych chat szachulcowych zaczęły wyrastać również pensjonaty i wille na wynajem. Jednym z pierwszych był okazały, secesyjny Strandschloss, wzniesiony w 1906 r. tuż przy plaży, zaraz za wydmą. Właścicielem był Franz Ruth. Jego inicjały widać na starych pocztówkach w szczytowej części budynku. Franz był chyba dobrym człowiekiem, bo mimo że sam w czasie I wojny światowej dostał powołanie na front, nie przeszkodziło mu to pomóc w 1917 r. w ucieczce trzem rosyjskim jeńcom zesłanym do Bauerhufen na roboty przymusowe w jednym z gospodarstw rolnych. Zginął wraz z synem Fritzem 26 kwietnia 1926 r. w katastrofie morskiej. Utonęli próbując wyciągnąć sieci na wzbierającym morzu. Franz miał 67 lat, Fritz - 37.


Strandschloss, Zamek na Plaży, przetrwał obie wojny w nienaruszonym stanie, ze wszystkimi ozdobnymi detalami. Gdy Bauerhufen stało się polskimi Chłopami, jak wiele innych poniemieckich pensjonatów trafił we władanie Funduszu Wczasów Pracowniczych jako ośrodek wypoczynkowy Odra 1. Co ciekawe, na pocztówce z tamtego okresu (prawdopodobnie lata sześćdziesiąte XX w.) widać jeszcze oryginalne secesyjne półokrągłe okno, które w czasie któregoś z późniejszych remontów musiało zostać wymienione na nowocześniejsze.


Nie wiem, w którym roku ośrodek został sprywatyzowany, ale od co najmniej 2011 do 2020 r. w budynku działała Villa Astoria o okropnej różowej elewacji.

W 2022 r. gmach przeszedł gruntowny remont. Fasada zyskała elegancki, szary kolor, zaś nazwę zmieniono na Zamek na Piasku. Początkowo wydawała mi się nieco pretensjonalna, ale wcale nie jest przesadzona, bo przecież nawiązuje do historii tego miejsca, zaś budynek stoi niemal na samej plaży i ma nawet prywatne zejście nad morze. Obiekt jest całoroczny.





Wnętrza Zamku na Piasku urządzone są nowocześnie i niezwykle gustownie. Dominują kolory kojarzące się z morzem, czyli biel i granat. Zarówno w pokojach, jak i na korytarzach ściany zdobią fototapety przedstawiające Zamek z początku XX w. oraz motywy marynistyczne, a także czarno-białe zdjęcia. Pod oknami ustawiono modele żaglowców, zaś numery pokojów znajdują się na... wiosłach zawieszonych obok drzwi.



Pokoje (łącznie jest ich 21: dwu-, trzy- i czteroosobowe) są komfortowe, wyposażone w bardzo wygodne łóżka, biurko, telewizor oraz w lodówkę, czajnik elektryczny z kawą i herbatą, kosmetyki w łazience oraz suszarkę do włosów. Niestety nie ma suszarek na bieliznę, ani żadnego pomieszczenia typu suszarnia, a tylko jeden z pokoi posiada balkon, więc rozwieszenie strojów kąpielowych i ręczników po plażowaniu wymaga pewnej logistycznej gimnastyki. Na szczęście są kaloryfery i dość szeroki parapet, więc ostatecznie da się tam upchnąć mokre rzeczy.

Nieco zastrzeżeń mam jedynie do obsługi. Nie wiem, jak często sprzątane są pokoje, ale gdy po trzech dniach nikt się nie pojawił, chociażby po to, żeby zabrać śmieci, wywiesiłam na klamce zawieszkę z prośbą o sprzątnięcie, która również nie przyniosła rezultatu. Pomogła dopiero interwencja w recepcji, dokąd poszłam zapytać o śmietnik.





W cenie noclegu są przepyszne śniadania serwowane w formie bufetu szwedzkiego w restauracji urządzonej w miejscu dawnej stylowej altany, niestety dość krótko, bo tylko w godz. 8:00-10:00. Wybór dań jest spory i właściwie codziennie są inne potrawy, na czele z rybami, które dostarcza Przystań Rybacka Chłopy (można skosztować m.in. paprykarza, ryb wędzonych, różnych rodzajów śledzi, pulpetów z dorsza i ikry z dorsza). Wśród wędlin również można znaleźć regionalizmy jak dwa rodzaje metki. Oprócz tego są oczywiście sery, pasty kanapkowe, płatki na mleku, jogurty, sałatki, warzywa i owoce oraz dobre ciasta, czasami pojawiają się zimne nóżki i smalec. Na ciepło podawane są tylko dwa dania w podgrzewaczach - codziennie jajecznica i jakiś rodzaj kiełbasek (biała, parówki, smażona z cebulką) lub kaszanka. To, co mnie zaskoczyło, to... brak ekspresu do kawy! Kawę (mieloną lub rozpuszczalną) oraz herbatę zalewa się wrzątkiem.  









W sezonie letnim działa bar na świeżym powietrzu, a w nim mnóstwo automatów typu cymbergaje, bokserzy, czy bujane zwierzęta na monety dla najmłodszych. Codziennie od godz. 17:00 do 22:00 (w piątki i soboty do 23:00) odbywa się dyskoteka. Z jednej strony można nieco poczuć klimat wakacji all inclusive i sama kilka razy weszłam na parkiet, jednak na dłuższą metę jest to bardzo męczące, szczególnie, jeśli ma się pokój z oknami nad stanowiskiem DJ-a. W tym czasie praktycznie nie można otworzyć okna, bo muzyka zagłusza wszystko inne. Jest to o tyle uciążliwe, że pokoje nie mają klimatyzacji, więc wietrzyć trzeba prawie non stop.



Duży plus za to za niewielką strefę wellness. Goście mogą korzystać z sezonowego basenu w ogrodzie oraz całorocznego jacuzzi na tarasie z widokiem na morze. Do dyspozycji są również rowery, więc dość sprawnie, ścieżkami rowerowymi, można się dostać do Sarbinowa (ok. 2 km) i Mielna (ok. 4,5 km).




Zwierzęta nie są akceptowane.

Mimo tych drobnych niedogodności Zamek na Piasku okazał się jednym z fajniejszych miejsc, w jakich spędziłam wakacje. Aż trudno uwierzyć, że przyjmuje letników od niemal 120 lat! Chciałabym przyjechać tu kiedyś zimą, gdy z ulic Chłopów zniknie ta cała tandeta i ucichną dźwięki disco polo. Poza tym to właśnie wtedy najbardziej cieszy gorąca woda jacuzzi, a drzewa pozbawione liści pozwalają głębiej wejrzeć w morską toń widoczną z tarasu.

czwartek, 31 lipca 2025

Warszawa przyłapana... w lipcu 2025

Intensywny miałam ten lipiec i w większej części poza Warszawą, ale gdzieś pomiędzy piaskami zachodniopomorskich plaż, dojrzałymi kłosami zbóż na mazowieckiej wsi i straganami Jarmarku Dominikańskiego, udało mi się zobaczyć dwie kończące się na dniach wystawy w stolicy.

Pierwsza, Urban Art Area 5, czyli doroczne święto street artu tworzone przez Leonarda Art Gallery, po dwóch latach przeniosło się z przestrzeni sali Trybuny II na terenie Toru Wyścigów Konnych na Służewcu do... Pałacu Kultury i Nauki! Zestawienie kapiących przepychem socrealistycznych wnętrz ze sztuką nowoczesną wyszło ciekawie, choć ja jednak chyba wolę bardziej surową scenerię dla tego rodzaju twórczości. W tym roku swoje prace zaprezentowało 54 artystów. Nie zawiedli moi ulubieni klasycy, na czele z Bartkiem Stypką, SEPE, Fruit of the Lump, czy Kobayashi'm, ale bardzo podobały mi się również realizacje Someart'a i Kredy288. Aranżacyjnie świetnie wypadły połączone stanowiska Luxa przez Iks i Niebieskirobikreski. Za chwilę, w podobnej scenerii Pałacu Kultury i Nauki, otworzy się Muzeum Neonów, które musiało ewakuować się z Kamionka (więcej o tych przenosinach przeczytacie we wpisie pt. "Warszawa przyłapana... w marcu 2025", zaś informacje na temat otwarcia w nowej siedzibie znajdziecie w rekomendacjach na końcu tego tekstu). Tej zmiany również jestem bardzo ciekawa.














Druga z ekspozycji, pt. "Alina Szapocznikow. Obecność", przygotowana przez Fundację Alina, została otwarta dokładnie w 99-tą rocznicę urodzin artystki, w dodatku w niecodziennym miejscu, bo... w jej dawnej pracowni przy Brzozowej, w której siedzibę ma Fundacja. Wystawa jest niewielka, ale niezwykle interesująca za sprawą dość osobistych pamiątek po rzeźbiarce. Można na niej zobaczyć niepublikowane wcześniej zdjęcia, w większości rodzinne, pokazujące zupełnie zwykłe życie artystki, ale również te wykonane w pracowni (w tym jedno autorstwa zmarłego niedawno Tadeusza Rolke). Jest też fotel, uwieczniony na fotografii wykorzystanej na plakacie anonsującym wystawę - Alina Szapocznikow siedzi na nim w chuście z Festiwalu Młodzieży i Studentów, który odbył się w Warszawie w 1955 r. (ciekawostka! chusta ze zdjęcia prezentowana jest aktualnie w Muzeum Warszawy na ekspozycji poświęconej festiwalowi). Prac Szapocznikow jest dosłownie kilka - rzadko wystawiane rzeźby i niewielkie formy z tworzyw sztucznych jak odciski ust, czy dłoni artystki z zatopionym liścikiem do przyjaciela) oraz rysunki. Całość uzupełniają zapisy wspomnień o rzeźbiarce m.in Tadeusza Rolke i Barbary Falender oraz film dokumentalny w reżyserii Krzysztofa Tchórzewskiego. 






Oba wydarzenia trwają jeszcze tylko do 3 sierpnia 2025 r.

Na kolejny miesiąc nie mam szczególnych planów wyjazdowych, więc postaram się nieco nadrobić warszawskie zaległości muzealne, szczególnie, że kilka wystaw będzie już na finiszu.

REKOMENDACJE NA SIERPIEŃ

WYSTAWY

Wystawy czasowe

22 lipca 2025 r. w Lisowski Gallery ruszyła wystawa pt. "Inne plaże". Ekspozycja skupia się na wspólnych wakacjach Aliny Szapocznikow i malarki Barbary Jonscher w Karwii w 1954 r. Można obejrzeć m.in. zdjęcia z tego wyjazdu, nieprezentowaną publicznie od ponad 60 lat rzeźbę Szapocznikow pt. "Plaża" i rysunki Jonscher. Z tymi dziełami korespondują prace artystów młodego pokolenia: Katarzyny Przezwańskiej i Pawła Olszczyńskiego. Wystawa trwa tylko do 10 sierpnia 2025 r.

Nowe wystawy stałe

Muzeum Neonów rozbłyśnie w nowej siedzibie w Pałacu Kultury i Nauki 1 sierpnia 2025 r. Ekspozycja obejmie ponad 100 reklam świetlnych, zarówno tych prezentowanych dotychczas w Soho Factory, jak i nowych, które dotąd zalegały w magazynach. Kolekcję będzie można oglądać w sali Marii Skłodowskiej-Curie na czwartym piętrze.

***

Warszawa przyłapana to cykl postów ukazujących się ostatniego dnia każdego miesiąca, opisujących to, co aktualnie dzieje się w stolicy i zapowiadających ciekawe wydarzenia kulturalne. Nie są to wpisy stricte podróżnicze, bowiem dość szybko się dezaktualizują. Jeśli jednak planujecie wizytę w Warszawie, to w najnowszym odcinku zawsze znajdziecie moje rekomendacje ciekawych wystaw w muzeach i imprez plenerowych. Cykl ma też charakter kronikarski i pozwala po jakimś czasie spojrzeć z pewnej perspektywy na zmiany, jakie wciąż zachodzą w tym niebanalnym mieście.

poniedziałek, 21 lipca 2025

Chłopy. Urocza rybacka wioska, która marnuje swój potencjał

O Chłopach mówi się, że są jedyną zachowaną wsią rybacką nad Bałtykiem. Mieszkańcy trudnią się połowem od XIII w. Od XIX w. dzielą zaś miejscowość z letnikami. Świetnie widać to w zachowanej do dziś architekturze, bowiem rybackie chaty szachulcowe sąsiadują z dawnymi stylowymi pensjonatami. I niestety również ze współczesną tandetą, co jest o tyle smutne, że właśnie przez wzgląd na zachowany układ urbanistyczny cała wieś wpisana jest do rejestru zabytków.


Pierwotnie, jeszcze w czasach słowiańskich, osada nazywała się Borowo, prawdopodobnie od otaczających ją lasów. Później wielokrotnie nazwę zmieniała, by wreszcie stać się Bauerhufen, co zazwyczaj tłumaczone jest jako Chłopskie Włóki (włóki zapewne w rozumieniu jednostki miary gruntu). Powojenna nazwa Chłopy wykorzystała pierwszy człon nazewnictwa niemieckiego (Bauer, czyli chłop). 


Na pocztówkach z początku XX w. przed nazwą miejscowości Bauerhufen pojawia się przedrostek Ostseebad, czyli kurort nad Morzem Bałtyckim. Zazwyczaj słowo Bad w niemieckich nazwach miejscowości oznacza, że posiada ono charakter uzdrowiska. Może to świadczyć o tym, że już wówczas zdawano sobie sprawę z istnienia w wiosce złóż wód solankowych, co zostało potwierdzone przy okazji prowadzonych w latach 1965-1966 poszukiwań ropy naftowej. Złoża znajdują się na głębokości 875 m, zaś stężenie wynosi 7,2 %, co jest parametrem podobnym do wody mineralnej z Kołobrzegu. Woda w Chłopach również nadaje się do kąpieli solankowych, jednak póki co te właściwości nie są wykorzystywane w działalności np. sanatoryjnej.

Wioska cieszy się natomiast popularnością jako miejscowość wypoczynkowa. Po ubiegłorocznym pobycie w Ustce, szukałam miejsca w podobnym klimacie, ale bardziej kameralnego. Chłopy wydawały się być właśnie czymś takim. Na zdjęciach w Internecie zobaczyłam barwne kutry na plaży i zabytkowe "domy w kratę" tak charakterystyczne dla tej części wybrzeża Bałtyku, sąsiadujące z elegancką zabudową kurortową. Opisy zaś kusiły ciszą i spokojem. Zderzenie z rzeczywistością było jak zimy prysznic. 

Przystań rybacka

Wizytówką Chłopów jest przystań rybacka typu plażowego. Kolorowe kutry cumujące na brzegu, bezpośrednio na piasku, tworzą niezwykle malowniczy widok. Łącznie jest ich podobno 12, chociaż ja naliczyłam 9. Każdy z nich ma inny kolor! 


Przystań istniała w tym miejscu już przed wojną. Wówczas używano niewielkich łodzi tzw. pomeranek (jedna z nich zdobi rondo w centrum Chłopów). W 1945 r. zyskała dzisiejszy charakter, z dalbą wyciągową dla kutrów. Należy pamiętać, że chociaż przystań zajmuje część plaży, to ze względów bezpieczeństwa nie można w tym miejscu przebywać w czasie pracy wyciągarki, gdy kutry schodzą do morza lub są wyciągane na brzeg.





Tło dla łodzi stanowi charakterystyczny trzykondygnacyjny budynek - Dom nad Morzem oferujący pokoje na wynajem. Zdobi go ciekawe sgrafitto. Według informacji na stronie internetowej obiektu, budynek wzniesiono w latach osiemdziesiątych XX w., jednak sgrafitto datowane jest na 1990 r., więc prawdopodobnie to właśnie jest rok budowy.


Na terenie przystani sprzedawane są świeże ryby prosto z połowów. Odbywa się również ich pierwsza obróbka. Odkrojone łby i płetwy rybacy rozrzucają mewom, a ptaki roznoszą te truchła po całej plaży, więc nie bądźcie zdziwieni, szczególnie rano, widokiem fragmentów martwych ryb na piasku. Oprócz ryb surowych można zaopatrzyć się także w wędzone, działa też bardzo smaczna smażalnia, o której więcej przeczytacie na końcu wpisu, w części poświęconej gastronomii.





Molo

Nadbrzeże zostało przebudowane w 2015 r. W ramach inwestycji powstało wówczas dwupoziomowe molo. Górna część służy spacerowiczom i to właśnie stąd jest najładniejszy widok na przystań oraz wpływające i wypływające jednostki. Zakochani wieszają tu kłódki miłości. Dolna część przeznaczona jest do użytku gospodarczego. Wieczorem molo oświetlają latarnie.




Plaża

Plaża w Chłopach nie jest tak szeroka jak w Ustce, czy w Łebie. W samym centrum miejscowości, w okolicach molo, jest nawet dość wąska, a mimo to, to właśnie tutaj jest największy ścisk. Ja kompletnie ludzi nie rozumiem, że lubią tak sobie leżeć na głowie. A wystarczy odejść dosłownie 200-300 metrów, czy to w stronę Sarbinowa, czy w stronę Mielna i jest zdecydowanie więcej miejsca i mniej plażowiczów.





Po zachodniej stronie molo na plaży stoi huśtawka widokowa.


W pierwszej połowie lipca pogodę mieliśmy dość kapryśną, w klimacie "czasem słońce, czasem deszcz", ale mimo to na plaży byliśmy praktycznie codziennie. Któregoś dnia trafił się nawet sztorm. Ależ to był spektakl w wykonaniu wiatru i wody! Fale rozlewały się na szerokość całej plaży. Wzburzone morze jest niezwykle intrygujące i uczy respektu. Ale ja, nawet przy takich warunkach, kompletnie nie mam problemu z polską pogodą.



Ścieżka historyczna

W 2008 r. staraniem Stowarzyszenia Promocji i Rozwoju Osady Nadmorskiej Chłopy "16-ty Południk" utworzona została ścieżka historyczna. Przy Kapitańskiej, głównej ulicy wsi, ustawiono mapę odtwarzającą układ osady w 1830 r., zaś na zabytkowych budynkach powieszono tablice z ich krótkim opisem na przestrzeni lat oraz historycznym wyglądem.




W Chłopach zachowało się sporo oryginalnych, czteroizbowych domów szachulcowych datowanych na XIX w. Wiele z nich już w okresie powstania dostosowanych było do przyjmowania letników. Obok nich budowano również stylowe pensjonaty, co tworzy ciekawą mozaikę architektoniczną.








Niestety nawet w tak uroczy zakątek dotarła komercja i tandeta. Z zabytkową zabudową sąsiadują wszelkiej maści automaty, kramy z badziewiem i wątpliwej urody sezonowe budki gastronomiczne. Dodatkowo od godz. 17:00 dudnią równolegle dwie dyskoteki z repertuarem głównie disco polo! 



Od lat w przestrzeni publicznej toczy się dyskusja, głównie na przykładzie Zakopanego, na temat estetyki polskich miejscowości turystycznych. Zdaję sobie sprawę, że Chłopy to nie skansen i że mieszkańcy na przyjezdnych chcą zarobić, ale w miejscowości wpisanej do rejestru zabytków spodziewałabym się zachowania minimum dobrego gustu. Żeby wspomnieć przywoływaną już wcześniej Ustkę - tam ulica Czerwonych Kosynierów, przy której znajduje się najwięcej charakterystycznych "domów w kratę", wolna jest od tego typu działalności. Wiem, że Ustka jest dużo większa i może sobie pozwolić na wyłączenie niektórych obszarów z działalności handlowej, jednak w Chłopach też mogłoby być ładniej, gdyby przynajmniej przy Kapitańskiej wszystkie stoiska miały jednakowy, elegantszy wygląd, a parasole reklamowe marek rozmaitych napojów zostały zastąpione zadaszonymi altanami. Dmuchańce i namioty z odzieżą mogą sobie zostać tam gdzie są, przy Bosmańskiej, bo na uboczu nie rzucają się tak bardzo w oczy. A dyskoteki - cóż, sama trochę na nich potupałam, ale uważam, że dwie grające codziennie to przesada! 

Skarbnica Wioski Rybackiej

Skarbnica Wioski Rybackiej to otwarte w 2019 r. muzeum poświęcone rybołówstwu. Niestety osobie indywidualnej nie jest prosto się tam dostać. Na zwiedzanie trzeba się umawiać telefonicznie. Oprowadzania odbywają się od poniedziałku do piątku o godz. 10:00, 12:00 i 14:00, jednak musi zebrać się grupa. Plus jest taki, że jeśli zgłosicie chęć odwiedzenia Skarbnicy, miła pani zapisze Wasz numer telefonu i oddzwoni, kiedy będzie odpowiednia ilość osób. Niestety do mnie zadzwoniła, gdy byłam już w drodze powrotnej do Warszawy, więc placówki nie udało mi się zobaczyć.


Obelisk 16 Południk

Na wschód od Chłopów przebiega 16 południk geograficzny. Stowarzyszenie "16-ty Południk" w 2007 r. postawiło w tym miejscu kamienny obelisk. Można go znaleźć przy drodze rowerowej w kierunku Mielna. Z centrum Chłopów to ok. 1200 m. 


Street art 

Wspomniane już sgraffito umieszczone na bocznej ścianie Domu nad Morzem posiada datę 1990 r. i inicjały autorów Z.S. A.S. B.G. Przedstawia jakieś stwory przypominające dinozaury. Niestety nie udało mi się znaleźć żadnych bliższych informacji na jego temat.


Jeden z domów przy Kapitańskiej zdobi mural z okrętem. Powstał we wrześniu 2024 r.


Znalazłam również dwie niewielkie tabliczki artysty ukrywającego się pod pseudonimem Gafpongam. Jego prace zdobią ulice kilku polskich miast, m.in. jego rodzinnej Gdyni, Katowic, Bielska-Białej, czy Pszczyny, ale można je zobaczyć również za granicą, m.in. w Norwegii, Islandii, czy Albanii. Są niewielkie (5 na 10,5 cm), więc bardzo łatwo je przeoczyć. W Chłopach jedna zdobi cokół Obelisku 16 Południka, druga znajduje się na belce przy wejściu na plażę obok Zamku na Piasku.




Chłopy uchodzą za jedną z najładniejszych miejscowości na polskim wybrzeżu i absolutnie się z tym zgadzam. Mogłyby być jednak jeszcze piękniejsze! Jestem nieco rozczarowana tym, co tam zastałam. Miało być kameralnie, cicho i spokojnie. Być może tak jest poza sezonem, ale dlaczego - u licha - nikt nie ostrzega, że w czasie wakacji popołudnia są po prostu bardzo głośne. Ani grupy internetowe, ani wpisy blogowe nie wspominają o dyskotekach! Z takim klimatem kojarzyło mi się dotąd raczej pobliskie Mielno, do którego nie chciałabym jechać za żadne skarby świata (lata temu zrobiłam jedno podejście i zawróciłam na pierwszym rondzie). Być może są ludzie, którym taki klimat odpowiada (oczywiście, że są, sądząc po pełnych parkietach w czasie kawałków w stylu "Jesteś szalona") i oni w pełni świadomie takie miejsca wybierają. Ja szukałam przede wszystkim odpoczynku od hałasu dużego miasta, w którym na co dzień mieszkam. Mam nadzieję, że włodarze lub Stowarzyszenie "16-ty Południk" zainspirują się przykładem Ustki i uporządkują również tę piękną historyczną przestrzeń. Bardzo chętnie kiedyś wrócę do Chłopów, ale takich, jak wyglądały na przedwojennych kartach pocztowych - skromnych, bez płacht reklamowych, krzyczących szyldów i migających świateł maszyn na monety.


GARŚĆ INFORMACJI PRAKTYCZNYCH

Gdzie spać?

Zatrzymałam się w hotelu Zamek na Piasku, który mieści się w stylowym budynku z 1906 r. usytuowanym tuż przy plaży. W 2022 r. przeszedł gruntowną renowację, więc pokoje urządzone są nowocześnie, ale ze smakiem. Do dyspozycji gości jest basen ogrodowy, całoroczne jacuzzi na tarasie i rowery. Plusem są również przepyszne śniadania. Więcej przeczytacie w poście pt. "Zamek na Piasku w Chłopach. 120 lat historii tuż przy plaży"


Gdzie jeść?

Gastronomia w Chłopach to przede wszystkim smażalnie ryb oraz sezonowe bary ze street foodem.

Przystań Rybacka Chłopy

Pod tą nazwą działa przedsiębiorstwo oferujące świeże ryby prosto z połowów, ryby wędzone i przetwory rybne w eleganckich słoiczkach (m.in. paprykarz, śledzie w różnych smakach, pulpety z dorsza, ikra z dorsza, czy smażony marynowany węgorz). Na miejscu działa też smażalnia, którą odwiedziliśmy trzy razy. Próbowaliśmy flądry, smażonych śledzi, dorsza, halibuta i sandacza. Oprócz ryb w ofercie są również dwa rodzaje zup - rybna i krewetkowa oraz krewetki w panko podawane z orientalnym sosem.




Ragazzi street food house

To z kolei ulubione miejsce moich nastoletnich synów, którzy smażoną rybę owszem zjedzą, ale raz na turnus. Ragazzi to dwa punkty, w których serwowana jest pizza neapolitańska, burgery, kilkanaście rodzajów zapiekanek (nie żałują składników!) i naładowane fryty, czyli coś w rodzaju kanadyjskiego dania poutine, tylko z dużo cięższym sosem. Do tego obsługa na medal! I działają nawet w czasie najmniej korzystnej pogody, gdy inni zamykają lokale, by nie generować strat.



Gofry Babuni

W Chłopach brakowało mi kawiarni z prawdziwego zdarzenia, takiej z dobrą kawą i wyśmienitymi deserami. Łasuchom mogę za to polecić Gofry Babuni - niewielką budkę prawie na końcu miejscowości, gdzie gofry wypiekane są z naturalnych składników według tradycyjnej receptury od 1988 r. Bo przecież gofry są tak samo obowiązkowe nad Bałtykiem, jak smażona ryba! A te są naprawdę przepyszne! Na gości czeka niewielki, ale gustownie urządzony ogródek, w którym jest nawet huśtawka!